Alkoholik myśli, że pije tyle samo co inni. W istocie tak jest, bo przebywa przecież głównie w towarzystwie pijących. Co więcej, wydaje mu się, że pije „lepiej” od innych, bo oni upijają się wcześniej od niego. „Mocna głowa”, która w istocie jest rezultatem przyzwyczajenia organizmu do alkoholu, stanowi dla alkoholika dowód, że nie ma on problemu. Drugim argumentem jest umiejętność całkowitego zaprzestania picia co jakiś czas.
Najczęściej dzieje się tak po wyjściu z ciągu. Niekiedy w wyniku danej komuś obietnicy. W Polsce wielu ludzi przerywa picie na cały miesiąc w sierpniu, gdy księża wzywają do abstynencji. We wrześniu, po żniwach, powracają do picia, przekonani, że nie mają problemu. W istocie jednak każdy alkoholik umie przestać w ogóle nie pić na jakiś okres. Żaden alkoholik nie potrafi natomiast pić codziennie jeden lub dwa kieliszki i nie przebrać tej miary. Niealkoholik tak właśnie pije, alkoholik wcześniej czy później wypije więcej, aż do upicia się.
Mamy 2 typy alkoholizmu - dowiedz się więcej.
Minimalizowanie picia przejawia się także w przekonaniu, że pijący wypił mniej, niż w rzeczywistości miało to miejsce. Alkoholik rzeczywiście wierzy, że wypił mniej i ze zdziwieniem patrzy na narastającą lawinowo liczbę pustych butelek w domu. Dopóki ma siły, usuwa je w miarę picia, by móc się dalej okłamywać.
Częste przykłady zakłamania to przekonanie, że ktoś nie pije przed piątą po południu albo nie pije rano lub że pije jedynie piwo, jakby alkoholizm wiązał się wyłącznie z wódką. Inną formą minimalizowania jest niedostrzeganie, lekceważenie lub usprawiedliwianie konsekwencji pijaństwa. Przysłowiowym przykładem jest przeświadczenie, że to nie wypity litr wódki, lecz grzybek na zakąskę spowodował rozstrój żołądka i wymioty.
Alkoholik racjonalizuje swoje pijackie ekscesy, szuka dla nich uzasadnień. Pije, bo... Bo szef się na niego uwziął. Bo żona go nie rozumie. Bo przeżył zawód miłosny. Bo ustrój mu się nie podoba. Bo spotkało go kolejne nieszczęście. W istocie te wszystkie nieprzyjemności są najczęściej skutkiem picia, ale dla alkoholika są jego przyczyną i usprawiedliwieniem. Nawet brak pamięci, zwany „urwanym filmem”, w jakimś sensie służy alkoholowemu zakłamaniu: wszak wytarte z pamięci zostają ostatnie godziny pijaństwa, kiedy to alkoholik traci kontrolę nad swoim postępowaniem i dokonuje czynów, których powinien się wstydzić. Istotnym elementem zakłamania jest obwinianie innych ludzi za negatywne konsekwencje picia. To żona i dzieci są winne awantury w domu, to szef ponosi odpowiedzialność za niepowodzenia w pracy, a inni użytkownicy dróg - za wypadki. Alkoholik uważa, że los, Bóg, świat i ludzie się na niego uwzięli i doświadczają go kolejnymi plagami. Sądzi też, że będąc ofiarą losu i ludzi, musi pić, bo inaczej nikt by nie zniósł czegoś podobnego.
„Chore” myśli są największym sojusznikiem obsesji alkoholowej. To właśnie one podsuwają alkoholikowi „powody” do picia. Zakłamanie, które nie pozwala dostrzec powagi problemu, racjonalizacja, obwinianie innych, litowanie się nad sobą -wszystko to dostarcza wymówek, by się napić. Ile lat ludzie pi-ją, powtarzając słowa: .Jaki ja biedny”, „Nikt mnie nie kocha”, „Nikt mnie nie rozumie”, .Jaki koszmarny jest ten świat”. Użalanie się nad sobą to istotny element sposobu myślenia alkoholika. Podobnie jak niezwykła zdolność dostrzegania w świecie wszystkiego, co złe, groźne, negatywne i pomniejszanie tego, co przyjemne bądź radosne. W gruncie rzeczy alkoholik musi podsycać w sobie negatywny obraz świata. Gdyby bowiem świat wydawał mu się dobry, ludzie przyjaźni, wówczas nie miałby „powodu”, by pić. A jeśli mimo to by pił, musiałby stanąć twarzą w twarz ze swoim alkoholizmem. A to jest akurat coś, co alkoholik próbuje za wszelką cenę ukryć - przed sobą i przed innymi. Oni na ogół widzą to zakłamanie, ale samego siebie alkoholik może oszukiwać przez lata.
Ten system zakłamania jest spójny i silny. Stanowi logiczny zbiór poglądów na temat świata, ludzi i samego siebie. Nad jego budową i ulepszaniem alkoholik długo pracuje, wykorzystując do tego swą wiedzę i walory umysłowe. Nic dziwnego, że opiera się on faktom, a nawet sugestiom ludzi z otoczenia alkoholika, którzy zwracają uwagę na jego zachowanie i ekscesy. Alkoholik nie dostrzega jednak postaci pana Hyde’a. Nawet gdy domyśla się, że czasem postępuje nie tak, jak by tego chciał, uważa to za jednorazowy przypadek.
Tę strukturę zakłamania przełamać może tylko jakaś katastrofa. Ale sama katastrofa nie wystarcza. Potrzeba również, by ludzie, którym alkoholik wciąż jeszcze ufa, pokazali mu jego prawdziwe oblicze. Takie zetknięcie z prawdą może przybrać charakter interwencji kryzysowej.